Amerykanie powinni mieć jeden zawód narodowy: motywacyjne gaduły. Od każdego tematu znajdzie się u nich trener, przewodnik i duchowy doradca, zupełnie jakby zatracili umiejętność myślenia i zdobywania informacji na własny rachunek. Wolą wydać kilkadziesiąt dolców na książkę albo pogadankę niż samodzielnie pogrzebać w sieci i dowiedzieć się tego samego za darmo. Jak spłacić kartę kredytową? Kup książkę. Jak zaciągnąć kredyt hipoteczny? Kup książkę. Za chwilę pojawi się pytanie jak kupować książki motywacyjne i odpowiedź jest jasna: kup książkę.
Z jednej strony jest to dla mnie śmieszne bo osobiście jak czegoś nie wiem to wolę szukać informacji konkretnych i dogłębnych więc sięgam do materiałów ściśle związanych z danym tematem. Kiedy uczyłem się C++ to przeczytałem "Symfonię C++" Grębosza, a potem grzebałem w MSDNie za konkretnymi wiadomościami. A potem buszowałem po mnóstwie innych stron. Nie chciałem dotrzeć "od zera do gier kodera", chciałem być programistą. Niekiedy przeglądam książki "dla opornych", nawet te z zakresu programowania, ale bardziej żeby popatrzeć na zabawne obrazki albo po spisie treści wiedzieć czego szukać na "poważnych" stronach.
Z drugiej jednak strony te miliony książek z cyklu "for dummies" czy "do it yourself" schodzą jak ciepłe bułeczki więc widocznie potrzeba na rynku istnieje potężna. O ile ciężko zaprzeczyć głodowi informacyjnemu to jednak moim zdaniem takie książki to fastfood, a nie prawdziwe jedzenie. W szybkiej pigułce dostajemy odpowiedzi, ale za tę samą cenę moglibyśmy zejść 10 poziomów głębiej w temat i wiedzieć wystarczająco dużo żeby samemu napisać takie "for dummies". Zresztą jest powiedzenie, że kto nie umie to uczy, a kto umie to robi.
Po tym okrutnie długim i kompletnie skrzywionym wstępie w końcu napiszę o najnowszej książce pana Davida Bacha. Dotarłem do niej dzięki informacji na blogu APP Funds, któremu dziękuję za linka do książki bo samemu na pewno nie chciałoby mi się tego szukać choćby to był jeden klik z wyników google'a :). Podtytuł książki brzmi "10 steps to get you back on track in 2010". Osobiście myślę, że po niewielkich zmianach kosmetycznych pan Bach może ją sprzedać także w roku 2011, 2012, 2013 i nawet dzień po zakończeniu ostatniej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która jak wiadomo gra do końca świata i o jeden dzień dłużej. Cóż jednak znajdziemy zagłębiając się w owo dzieło?
Na początek, wzorem wszystkich motywatorów kiedykolwiek występujących w Oprah Winfrey Show, pan Bach serwuje nam historię "z życia wziętą". Otóż w środku dnia, na Manhattanie podeszła do niego kobieta i opowiedziała mu wzruszającą historię o tym jak to załamanie rynku uszczupliło jej oszczędności, zmniejszyło wartość posiadanych nieruchomości i zachwiało wiarą w sens oszczędzania i inwestowania. Ta kobieta tak poruszyła pana Bacha, że postanowił wykorzystać okazję i napisać kolejną książkę. W końcu miliony Amerykanów ucierpiały na kryzysie więc choćby sprzedawał książkę za dolara to i tak wyjdzie na swoje. Wystarczy skompilować swoje poprzednie wydawnictwa, dorzucić kilka "życiowych" historyjek, wspomnieć tu i ówdzie o tysiącach ludzi, którym już się pomogło et voila... Step 3: Profits :)
Find your money
Wszyscy wiemy, że pierwszym krokiem w uzdrowieniu finansów jest ustalenie jakie w ogóle mamy te finanse. Robimy więc listę stałych wydatków, zmiennych wydatków, dziennych wydatków, miesięcznych wydatków, rocznych wydatków i co tylko jeszcze by tam nie było. Potem dzielimy to wszystko na kategorie, tu czynsz, tu spłata karty, tu ubezpieczenie, a tu kino. Czyż to nie brzmi znajomo? Każdy z blogów na temat finansów osobistych zawiera dokładnie taką poradę. David Bach specjalnie na rok 2010 proponuje swój system chyba 14 teczek, w które należy powkładać wszystkie rachunki i dokumenty związane z naszymi finansami, ale osobiście uważam, że to lekki overkill. Jak ktoś chce to proszę bardzo, ale równie dobrze można podzielić wszystko na trzy lub cztery kategorie.
Czynnik latte
Słynne i tajemnicze określenie, które niektórzy błędnie biorą za wpływ picia kawy na stan finansów osobistych. Oczywiście chodzi o to, że jeśli dziennie wydajemy pieniądze na coś co albo nie jest nam potrzebne, albo możemy to mieć taniej albo możemy ograniczyć ilościowo to właśnie te pieniądze wypływają nam z portfela robiąc w skali miesiąca lub roku spore dziury finansowe. I nie jest to tylko kawa w Starbucks, ale też kebab na mieście zamiast obiadu w domu albo taksówka zamiast autobusu albo paczka papierosów wypalana dziennie. Każdy z nas ma takie małe codzienne wydatki i wiadomo, że trzeba się im przyjrzeć i z niektórych zrezygnować lub ograniczyć jeśli się szuka oszczędności. Ja na przykład ograniczyłem palenie (paczka teraz wystarcza mi na 2 lub 3 dni), nie kupuję kanapek w pracy tylko przynoszę z domu, do knajpy chodzę raz na dwa lub nawet więcej tygodni. I te pieniądze widać chociaż każdorazowo kosztują one najwyżej kilka procent moich zarobków. Ale czy potrzebowałem kupować książki tłumaczące mi co jest moim latte?
DOLP
Ten tajemniczy skrót ma pewnie jeszcze jakieś inne rozwinięcie, ale Bach używa go w znaczeniu Dead On Last Payment. Generalnie chodzi o niespłacone karty kredytowe i wyznaczenie kolejności w jakiej powinniśmy je spłacać. Szczerze mówiąc rozumiem skrót DOA dead on arrival, który stosuje amerykańska policja dla określenia, że funkcjonariusz po przybyciu na miejsce zdarzenia zastał denata zabitego na śmierć, ale Dead On Last Payment? Może miało być debt a nie dead? Anyway... kolejność wyznaczamy poprzez podzielenie zadłużenia karty przez minimalną wymaganą ratę i tak dostajemy wartość DOLP. Wszystkie zadłużone karty spłacamy ratami minimalnymi, ale dla tej z najmniejszym numerem DOLP dodajemy ekstra spłatę. Chodzi o to żeby jak najszybciej spłacić kartę z największą ratą, pomniejszyć ilość obciążających nas kredytów i uwolnić pieniądze, które następnie wykorzystujemy do nadpłacania kolejnej zDOLPowanej karty. Brzmi znajomo?
Fundusz awaryjny
O ile ktoś mógł nie wiedzieć jak DOLPować karty kredytowe albo czym jest jego czynnik latte to pieniądze odkładane na czarną godzinę są pojęciem starym jak świat. I znowu, każdy blog o finansach osobistych zawiera wskazówki jak go budować i ile powinien wynosić. Czy potrzeba kolejnej książki na ten temat?
Fundusz emerytalny
Amerykanie mają swoje 401k a my swoje OFE i IKE (ZUS pomijam ze względów oczywistych). Wiadomo, że trzeba mieć jakiś plan i zadbać o pieniądze na starość. Wiele młodych lub jeszcze nie całkiem starszych osób o tym nie myśli w kategoriach konieczności, ale prawda jest taka, że wcześniej czy później trzeba będzie założyć skarbonkę emerytalną bo jak wiadomo każdy umiera samotnie więc niech chociaż będzie na rachunek za ogrzewanie. Ja póki co spłacam długi, ale maksymalnie za 3 lata będę musiał się przełamać i odkładać w jakimś IKE fundusze na sztuczną szczękę i trumnę. Niby oczywistość, ale trzeba sobie to uświadomić i zaplanować. Jednak czy potrzebujemy pana Bacha aby nam tłumaczył tę konieczność?
Make it automatic
Zakładam, że wszystko co jest w tym rozdziale zostało już opisane w poprzedniej książce Davida Bacha "The Automatic Millionaire". Tamtej nie czytałem, ale o czym mogła by traktować jeśli nie o automatyzacji płatności i oszczędności? Wiadomo, że poza wygodą (odpada bieganie na pocztę lub do banku i stanie w kolejkach) ustawienie stałych przelewów zapobiega temu, że o którejś z płatności zapomnimy i albo wyłączą nam prąd albo naliczą karne odsetki. Czy w roku 2010 pojawią się jakieś niespotykane dotąd możliwości automatycznego płacenia rachunków? Wątpię. Po co więc reklamować to pod etykietką roku 2010? Z tego samego powodu co pisać to samo po raz setny - dla kasy.
Inwestycje w nieruchomości
Tutaj Bach wlazł na poletko Kiyosakiego, który jak wiadomo dorobił się albo na nieruchomościach albo na opowiadaniu że się na nich dorobił :) Kryzys uderzył w nieruchomości bo banki pompowały ten rynek bez litości. Tak samo było z dotcomami, różnica taka, że o wiele więcej ludzi wzięło dom na kredyt niż założyło firmę napędzaną informatyczną bańką mydlaną stąd też i panika większa. Czy teraz jest dobry okres na kupowanie nieruchomości? Mając gotówkę to może bym się zdecydował, ale jeśli miałbym zaciągnąć na to kredyt to już raczej nie. Ale jak wiadomo najpierw spłacamy długi, a potem dopiero inwestujemy więc póki co jeszcze jestem na pierwszym etapie. Niemniej jednak Ameryki Bach tu nie odkrył twierdzeniem, że "grunt to ziemia".
25 sposobów na oszczędzanie
Bach pisze o 25 sposobach na oszczędzenie 5000 dolarów rocznie. Na niektórych blogach, zwłaszcza amerykańskich są listy 99, 100, a nawet 500 sposobów na takie oszczędności. Czy w liście proponowanej przez Bacha mamy coś nowego? Raczej nie. Zrezygnuj z droższego abonamentu telewizyjnego, zmniejsz abonament za komórkę, zrezygnuj z telefonu analogowego, nie płać za siłownię skoro na nią faktycznie nie chodzisz, szukaj tańszych ubezpieczeń, kupuj w większych opakowaniach, ogranicz straty na energii używając odpowiednich żarówek i ociepleń, itp. Wszystko to już było, wszystko to jest o dwa kliknięcia od każdego z nas.
Dziel się tym co masz
Tego punktu oszczędzania i budowania kapitału naprawdę nie rozumiem. Wiele autorytetów finansowych zaleca przeznaczanie części dochodów na cele charytatywne. Jak to pisze Bach "poprzez dawanie czujemy się bogatsi". Hmm, w sferze duchowej być może ale szczerze mówiąc jakbym nie miał długów to wolę kupić coś swoim bliskim niż oddawać pieniądze komuś kogo na oczy nie widziałem. Być może jestem cynicznym draniem, ale skoro tyle milionów idzie na cele charytatywne to czemu ciągle jest tyle głodnych dzieci w Afryce? Odpowiedź brzmi: bo oni wymieniają jedzenie na kałasznikowy. Najwyraźniej jednak nie mają na amunicję bo wtedy głodnych było by o wiele mniej.
Podsumowanie
Osobiście w nowej książce pana Bacha nie znalazłem nic czego już bym nie wiedział na temat porządkowania finansów osobistych. Co nie znaczy, że jestem w tym ekspertem i świetnie radzę sobie z własna skarbonką. Po prostu wszystkie te idee, pomysły, wskazówki i porady już znam z blogów zarówno polskich jak i amerykańskich. Te porady są dostępne także na dużych portalach finansowych typu money.pl, są także na stronach gazety wyborczej i innych, na amerykańskich dziennikach na pewno też. Wszystko to można znaleźć za darmo, ale jeśli jednak Amerykanie potrzebują zapłacić za kolejną kompilację powszechnie dostępnych i znanych porad to wypada pogratulować Davidowi pomysłu na biznes. Zresztą nie tylko jemu.
PS. wiem, że książka w pdfie była udostępniona za darmo, ale na pewno pojawi się w wersji analogowej. Nie ma nic za darmo, nawet karmiąc sieroty odpisujemy sobie to od podatku :)
There’s Not Enough Time
5 godzin temu
11 komentarzy:
wiadomo, najlepiej zostać milionerem pisząc książkę o tym jak zostać milionerem:) też się dziwię, że w dobie darmowej informacji w internecie są ludzie kupujący takie pozycje. ale może to po prostu kolekcjonerzy:)
raczej osoby słabiej zorientowane, które zobaczą okładkę, a z tyłu recenzje z jakiś pomniejszych gazet, że to genialna książka, lek na całe zło.
Ale nie ma też ukrywać że są książki, które zawierają naprawdę dużą dawkę wiedzy gdzie autor wrzucił dużo swojej pracy twórczej.
@Marek
albo osoby, którym Oprah powie, że stosuje rady z tej książki na porządku dziennym. więcej reklamy nie trzeba żeby miliony desperate housewives się rzuciło do ksiegarń :)
co do wartościowych książek to oczywiście, że nawet wśród tych "dla opornych" są perełki, ale czy nie lepiej kupić opisywanego przez ciebie "inteligentnego inwestora" niż "inwestowanie for dummies". może i trudniejsze w odbiorze, ale na pewno bardziej wartościowe i dogłębne merytorycznie jest to co napisał Graham niż kolejny przewodnik duchowy po świecie rekinów finansjery napisany przez jakiegoś szczurka marketingowego. no ale ludzie szukają prostych recept na trudne problemy więc co się dziwić
no, Graham to nie jest lektura w stylu zarób 100 000$ w miesiąc
Z poza tematu, mnie bardzo siada póki co książka od zera do gier kodera :) Fakt że zaczynam dopiero przygodę z C i C++.
Dodam tylko że to wszystko można też przeczytać na darmowych przecież blogach. Po co wydawać $$$ na książki, kiedy można przeczytać i jeszcze komenta skrobnąć pod treścią. Ludzie czytajcie wartościowe blogi zamiast głupawych książek for dummies.
żeby nie było: nie jestem przeciwnikiem książek z cyklu "dla opornych" i tym podobnych. uważam, że znakomicie nadają się jako wprowadzenie w dany temat bo zawierają akurat tyle materiału żeby delikwent mógł zacząć działać i zazwyczaj wszystko jest przedstawione lekko i nawet humorystycznie więc czytelnik nie ucieknie z krzykiem po zobaczeniu spisu treści.
to co mnie śmieszy w sensie raczej nie wesołym to fakt, że mnóstwo takich książek to przedruki albo kompilacje wcześniejszych publikacji. czasem autor zżyna sam od siebie co już jest niesmaczne. można pisać po sto razy o spłacaniu kart kredytowych tak samo jak o kupowaniu akcji albo wbijaniu gwoździ bez utraty czucia w palcach, ale na litość boską, niech to nie będzie podane jako prawda objawiona i super oryginalny pomysł opracowany akurat na potrzeby danej książki.
@INEED$
tu akurat wystąpiła zbieżność z tytułem rzeczywistej książki :) w czasach gdy ja zaczynałem najlepszą pozycją była "symfonia" grębosza. zresztą myślę, że do tej pory nie ma nic lepszego jeśli chodzi o podstawy (no chyba że książka samego Stroustrupa). być może współczesne wydawnictwa są bardziej strawne pod względem organizacji i atrakcyjnej oprawy graficznej, ale sam język przecież się nie zmienił. oczywiście co innego podstawy a co innego pisanie działających i niebanalnych aplikacji. anyway, życzę powodzenia w programowaniu :)
Popieram w 100% - amerykańskie "proste" recepty bywają zabawną lekturą. Większość przypomina przytaczany we wpisie biznesplan gnomów gaciowych z South Park (1. collect underpants 2. ??? 3. Profit). Brakujący element to najczęściej coś, co wymaga siły woli, samozaparcia i konsekwencji, czyli najtrudniejsza część drogi :)
@Michał Kisiel
brakujący element opisują tysiące innych poradników. a ich braki uzupełniają jeszcze inne. a te z kolei też wymagają uzupełnienia. i tym sposobem bajkopisarze zarabiają miliony, a szaraczki biegają w te i we wte żeby uskładać pieniądze na następny element układanki. a gdyby tylko odkładali 2 dolary dziennie jak ten mityczny listonosz :)
Jesli chodzi o kupowanie książek dochodzi jeszcze jedna rzecz, po prostu zdecydowanie wygodniej i przyjemniej położyć się z wydrukowaną wersją i sobie czytać w łóżku, niż mordować wzrok przez kolejne godziny przed komputerem (zwłaszcza jak się przy nim pracuje). Czy choćby na plażę zabrać (no może niekoneicznie w styczniu).
A że takie kompilacje wiedzy się dobrze sprzedają? No coż, czas na wyszukiwanie danych które można znaleźć w takiej książce można przeznaczyć na coś innego.
Zresztą dobra specjalistyczna książka naprawde potrafi się przydać.
A że tak jak piszesz to co w tej akurat pozycji można znaleźć na wielu bloigach inwestycyjnych i faktycnzie nie ma tam nic nowego, to inna bajka...
Czy potrzebujesz pilnie pieniędzy, aby opłacać rachunki i rozliczenia długów jeśli tak email: ramseydickson@outlook.com
Prześlij komentarz