poniedziałek, 28 lutego 2011

Luty 2011 - podsumowanie

Miesiąc upłynął mi kompletnie na organizowaniu przeprowadzki do Wiednia. Oczywiście trzepnęło mnie to nieźle po kieszeni więc jest powód do płaczu. Mam nadzieję, że marcowa wypłata w euro nieco złagodzi ból.

Jako, że emigruję wraz z moją ukochaną trzeba było zadbać o masę rzeczy, które w przypadku wyjazdu samotnego i/lub krótkoterminowego w ogóle nie zaprzątały by mi głowy. Na przykład trzeba było zdjąć sobie simlocka z telefonów - 40 PLN albo kupić sporo rzeczy codziennego użytku, które i tak mieliśmy wymienić bo się zużyły typu sprane podkoszulki czy świeża kołdra. Właśnie te pierdółki pochłonęły najwięcej kasy. Ile dokładnie nawet mi się nie chce opisywać, kto jest ciekaw ogólnego stanu masakry portfela niech spojrzy na moje paski finansowe.

Przez całe zamieszanie wokół przeprowadzki totalnie wypadłem z obiegu jeśli chodzi o blogowanie i odpisywanie na Wasze komentarze. A teraz, kiedy już jestem w Wiedniu, ale jeszcze bez założonego internetu ten stan milczenia z mojej strony się utrzyma jeszcze przez kilka dni. Dziś odwiedziłem siedzibę UPC i modem mają mi podesłać w ciągu tygodnia więc jest nadzieja, że w weekend będę informował o postępach w asymilacji tubylczych obyczajów. Zresztą dokładniej opiszę wszystko na wiedeńskim lajfie siedząc już przy swoim laptopie w swoim mieszkaniu. Ten wpis powstaje na kompie mojego kumpla, który jakby mało było pomocy przy mojej emigracji to jeszcze mi użycza mieszkania jako kawiarenki internetowej :)

Z ciekawszych rzeczy to dziś w skrzynce mailowej zobaczyłem wiadomość z pytaniem czy jestem zainteresowany sprzedażą domeny rsstube.pl. Szczerze mówiąc nie wiem. Chyba od dwóch miesięcy nie zaglądałem w statystyki tej witryny, ale brak przelewów od google wskazuje, że jednak nie jest to żyła złota :) Może faktycznie warto by spieniężyć domenę? Z drugiej strony za rok domena może być już nieźle wypozycjonowana i przez to jeszcze więcej warta. Ach, te dylematy...

Z planów finansowych na marzec to przede wszystkim nie zostać zwolnionym i doczekać wypłaty :) Cała reszta bałaganu będzie musiała poczekać aż zadomowię się w nowym miejscu i znajdę chwilę aby spokojnie wszystko policzyć i pomyśleć.

środa, 23 lutego 2011

Musi być gorzej żeby mogło być lepiej

A przynajmniej tak się pocieszajmy...

Zastanawiałem się czy o kosztach związanych z przeprowadzką do Wiednia pisać tu czy na "Wiedeńskim lajfie", ale w końcu zdecydowałem, że skoro mowa jest o pogłębianiu dziury finansowej to fkincredits pasuje bardziej.

Na blogu emigracyjnym wspominałem już o kosztach wynajmu mieszkania w Wiedniu. Dla przypomnienia:
  • 916 euro - prowizja agencji nieruchomości
  • 1680 euro - kaucja
  • 151 euro - koszty operacyjne
  • 420 euro - czynsz
Dodatkowe koszty to jakie poniosłem podczas tygodnia szukania mieszkania:
  • 56 euro na parking - 7 euro za dobę, auto stało 8 dni
  • 180 euro na materac w IKEA - mój pierwszy mebel
  • 33 euro na bilety komunikacji miejskiej
  • 50 euro na piwo i fast food
  • 52 euro na paliwo (tankowanie od 1/3 baku do pełna)
To są koszty poniesione tam na miejscu, których wysokość znam dokładnie lub mniej więcej jestem w stanie oszacować.

poniedziałek, 7 lutego 2011

No i zostałem celebrytą

Dzięki cynkowi od Czytelniczki ukrywającej się W Kreciej Norze dowiedziałem się dziś, że wg Pani Anny Pawłowskiej jestem "popularnym blogerem". W artykule pod tytułem "Opisz mi swój portfel, a powiem Ci ile zarobisz" wymienia mnie ona obok tak znanych osobistości polskiej blogosfery jak Krzysztof Lis, Kominek czy Marcin Samsel, który ostatnio wystrzelił się w rajskie krajobrazy Meksyku.

Szczerze mówiąc bardziej się spodziewałem, że kiedyś trafię do kroniki kryminalnej za jakieś idiotyzmy wyprawiane po pijaku na totalnym autopilocie niż do artykułu o finansowym blogowaniu. Teraz czekam na zaproszenie do Tańca z gwiazdami :)

środa, 2 lutego 2011

Closing spree

Przeszedłem się wczoraj po bankach w celu pozamykania zbędnych rachunków. Było to o tyle łatwe, że wszyscy zainteresowani mają przynajmniej jedną placówkę na ulicy Kalwaryjskiej więc mam ich niemal na wyciągnięcie ręki po drodze z pracy. Sumarycznie wizyty zajęły mi około 30 minut więc można powiedzieć, że ekspresowo.

Allianz

Tu nie było zamykania, ale okazało się, że kompletnie zapomniałem jaki sobie ustaliłem PIN do ich serwisu online więc wstąpiłem zapytać czy można to jakoś załatwić. Bez tego PINu nie można się zalogować przez sieć, a także nie da rady nic załatwić przez telefon co może się okazać dość problematyczne kiedy będę przebywał za granicą.

Okazało się, że nie ma najmniejszego problemu z ustawieniem sobie nowego PINu i po 3 minutach wyszedłem z papierkiem poświadczającym te operację. Gdy tylko dotarłem do domu zalogowałem się do serwisu i ustawiłem swoje hasło, którego raczej nie zapomnę.