Widzę, że blogowicze nie próżnowali dziś (a w sumie od kilku minut już wczoraj) i 1 kwietnia uczcili zamieszczając ciekawe wpisy a to o
rentierze co się sprzedał, a to znowu o
SLD wchodzącej na giełdę. Przyznam szczerze, że w przypadku rentiera najpierw pomyślałem "cholera, udało się skurczybykowi"
, ale gdy zobaczyłem słowa "Foolsday" i "Fimothy Terriss" to mnie otrzeźwiło, że przecież jest dzień robienia w jajo niekoniecznie wielkanocne :)
Mnie niestety jakoś zawsze brakowało inwencji twórczej w kwestii
prima aprilis więc i tym razem nie popisałem się niczym spektakularnym. Wstałem o 9, wypiłem poranną kawę, zapaliłem papierosa i sprawdziłem co ciekawego ma dla mnie pewna strona z darmową kinematografią. Słoneczko pięknie świeciło za oknem, wiatr powiewał firanką wyssaną przez uchylone okno niczym oszalały kibic flagą i stwierdziłem że coś by trzeba zrobić ze sobą konstruktywnego. Wybrałem się więc do Polbanku po wyciągi sprzed trzech miesięcy, a później do Aliora złożyć wniosek o przyznanie limitu w koncie (melonikowa odmiana kredytu odnawialnego).