sobota, 24 października 2009

Oszczędzaj, nie dziaduj

Jak bywa niemal z każdym aspektem naszego życia także w oszczędzaniu można posunąć się za daleko. Na części blogów, które zdarzyło mi się (i nadal zdarza) odwiedzić znajduje się przynajmniej jeden wpis dotyczący porad jak oszczędzać na różnych płaszczyznach codzienności. A to woda, a to prąd, a to przepisy "tanie i zdrowe". Nie twierdzę, że te porady są bezwartościowe - jak najbardziej należy zwracać uwagę na to co się używa i w jaki sposób się to odbija na naszej kieszeni. Niektóre punkty jednak są dla mnie cokolwiek kontrowersyjne i jeśli ktoś je faktycznie stosuje to w moim skromnym zdaniem nie jest oszczędny - jest dziadem.



Do moich ulubionych porad należą chyba te dotyczące wody. Na przykład "nie wylewaj wody po kąpieli tylko umyj nią podłogi i spłukuj kibel" (cytat niedokładny). Po pierwsze jak już się brać poważnie za oszczędzanie wody to wypada większości ablucji dokonywać pod prysznicem, a nie moczyć się w wannie wody. Nie wiem ile litrów mieści się w standardowej wannie, ale na pewno parę pryszniców by z tego zrobił. Z drugiej strony czasem taka kąpiel jest po prostu człowiekowi potrzebna żeby się odstresować i odgrodzić od świata chociaż na kilka chwil. Taki pozytywny relaks chyba jest więcej wart niż cena zużytej wody, więcej chęci do życia, więcej chęci i być może pomysłów na rozsądne gospodarowanie pieniędzmi. Rzekłbym "priceless". No, ale zrobiliśmy sobie już tę cholerną kąpiel więc włącza się tryb dziada. Mieszaniną wody, potu, swoich zapachów i zapachów jakiegoś dodatku kąpielowego pucujemy podłogi. Wyglancowane parkiety może i się błyszczą, ale się lepią (myślę, że brud osiada na takich lepach 500 razy wydajniej) i wszędzie śmierdzi. Ale dziada to nie zraża. Jak rozumiem wypada tę wodę wlać z powrotem do wanny bo przecież nikt nie ma 20 wiader w normalnym mieszkaniu i czerpać tego źródełka ilekroć trzeba po sobie zatrzeć slady pobytu w ubikacji. Cudownie!

Prąd to nieco inna para kaloszy bo o ile myć się nie trzeba (czego częste przykłady spotyka się w komunikacji miejskiej) to już bez elektryczności ciężko coś zrobić. Tutaj dziad chcąc nie chcąc musi nieco ustąpić i przynajmniej parę razy dziennie użyć pstryczka na ścianie albo jakimś urządzeniu. Ale dziadowanie głęboko zakorzenione i tu znajdzie sposób. Słabe, ledwie tlące się żarówki są powkręcane wszędzie. W kuchni, w łazience, w pokojach. Teoretycznie wszystko jest ok, ale to jest oszczędzanie pozorne. Jakakolwiek czynność wymagająca skupienia wzrokowego poza oglądaniem telewizji wymaga odpowiedniego oświetlenia. Nie można czytać gazety przy czymś dającym mniej światła niż świeczka! Prędzej czy później odbije się to na zdrowiu i trzeba będzie uciułane grosze wydać na okulary, a być może na jakieś skomplikowane leczenie.

Nie będę wspominał o myciu się lub naczyń w półmroku bo pierwsze już opisałem, a drugie... Tu podzielę się z wami przykładem z mojej nie tak bliskiej rodziny. Słyszałem to jako mały chłopiec, ale pamiętam jak dziś. Moja babcia miała kilka sióstr, które po wojnie wyjechały do Kanady (Amerykanie wyzwalający obozy pracy dawali ludziom taką możliwość). Oczywiście pojechały jako młode dziewczyny więc tam sobie układały życie, wiadomo praca w jakiejś fabryce, mąż, dzieci, kupno domu na przedmieściach i tak dalej. Kiedyś jedna z ciotek przyjechała i słyszałem jak opowiadała mojej babci, że u którejś ze sióstr po obiedzie dają talerze i garnki... psom do wylizania! Znam moją babcię i wiem, że nigdy nikomu niczego nie żałowała chociaż finansowo znajdowała się w klasycznej średniej tamtych czasów. Nie było jej szkoda pieniędzy na słodycze, na to żebym miał dobry obiad po szkole, żebym dostawał jakieś fajne zabawki na mikołajki. A już na pewno nie oszczędzała na zdrowiu i higienie. Coś takiego jak odstawiała ta jedna z jej sióstr nie mieściło się jej w głowie i określała to właśnie jako dziadowanie. Bo dziad w dawnych czasach chodził po wsi brudny, potargany i żebrał, a co użebrał to kisił nie wiadomo gdzie i na co, ale na pewno nie na poprawę swojego życia bo ani on ani jego rodzina nie miała nic a nic lepiej.

Dzisiejszą notkę zakończę linkiem do notki Davida prowadzącego bloga MyTwoDollars. Wpis nosi znamienny tytuł "Be Frugal, But Don't Be A Cheap Bastard". To nieco inny aspekt potencjalnej przesady w oszczędzaniu, ale myślę że wart spojrzenia.

6 komentarzy:

Andrzej pisze...

Otóż to, niektórzy oszczędzanie zaczynają sprowadzać do granic absurdu.

Anonimowy pisze...

Autor bloga "finansowa głowa rodziny" także pisał ostatnio o oszczędzaniu wody i prądu. Podszedł do tego w ciekawy sposób najpierw zastanawiając się co wcina najwięcej prądu. Jego rady to głównie wymiana energochłonnych urządzeń na takie klasy A. Oszczędny może tak zrobić. Ale dziadowi pozostaje wymiana żarówek 75W na 25W ;-)

grapkulec pisze...

@Anonimowy - właśnie tekst "finansowej głowy rodziny" skłonił mnie pośrednio do napisania o dziadowaniu :) wcześniej trafiłem parokrotnie na dość ekstremalne porady nie tylko na polskich blogach, ale też pisanych przez ludzi na tak zwanym zachodzie. "Finansowa głowa" podszedł do tego z rozsądkiem, aczkolwiek to wyliczenie ile wody wykapie się z kranu przez rok mnie rozbawiło. Nie twierdzę, że to nieprawda, ale ja bym uszczelnił kran bardziej z powodu denerwującego odgłosu kapania niż z oszczędności. Poza tym to że dziś kapie nie znaczy że jutro nie zacznie sie lać strumieniem i nie zaleje sąsiada. A to na pewno zaboli finansowo i nastrojowo.

Marek pisze...

Do wszystkiego należy podchodzić z rozsądkiem. Podane przykłady to są naprawdę exterema i wątpie by nawet sami autorzy się do nich stosowali.
Należy się skupić zarówno na drobnych rzeczach jak i większym. Pomimo iż urządzenia w trybie stand-by nie zużywają mnóstwo mocy, to problemem nie jest podłączyć je pod listwę i wyłączać wszystkie jednym przyciskiem(komputer,drukarka, głośniki; tv, dvd itd.)
Chociaż na przykład do mycia naczyń nie potrzeba wody lecącej non stop. Nauczyłem się myć naczynia w napuszczonej wodzie na wsi gdzie bywałem na wakacjach i ten sposób był wymuszony nie poprzez oszczędność wody jako takiej, ale tym że szambo zbyt szybko się robiło pełne.

Krzysztof pisze...

Mi jest strasznie ciężko określić czy już dziaduję, czy tylko rozsądnie kontroluję wydatki.
Trochę z konieczności prowadzę raczej oszczędny tryb życia, ale bez takiej przesady jak recycling wody po kąpieli. Ale za to gaszenie światła po wyjściu z pomieszczenia, nie używanie telewizora jako radia (nikt nie ogląda, ale słychać co leci), nie zostawianie urządzeń na stand-by i takie tam drobne codzienne sprawy - to jak najbardziej.

frugalesse_z_przekonania pisze...

całkowicie się zgadzam. bardzo ważne jest żeby żyć normalnie, a nie dać się oszołomić manii oszczędzania i skąpienia na wszystkim. Podpisuję się obiema rękami pod tekstem o prysznicu i wannie. ja niestety w aktualnym mieszkaniu mam prysznic, i bardzo mi relaksujących kąpieli brakuje. wiem że by kosztowało, ale co z tego. Jest ileś rzeczy na których warto oszczędzić, a na niektórych nie. Każdy ma inne priorytety, ale najważniejsze zachować w życiu równowagę.

Prześlij komentarz