piątek, 30 września 2011

Wrzesień 2011 - podsumowanie

Kiedy wszystko wydaje się iść zgodnie z bardzo optymistycznym planem "to wiedz, że coś się dzieje". W moim przypadku diabeł objawił się pod postacią wiedeńskiej elektryki i nowego rachunku za prąd. Niestety oznacza to, że opłacenie należności odbyło się kosztem przelewu euro do Polski. A to z kolei wymusiło otwarcie kredytu odnawialnego na kwotę 2400 PLN. Błędne koło kredytów kręci się więc nadal.

A miało być tak pięknie. Kurs euro w okolicach 4.50 PLN znakomicie by się skomponował z pierwszą nadpłatą raty w Allianz. Na koncie w mBanku w końcu pojawiły by się jakieś cyferki po właściwej stronie zera. Po raz pierwszy od nie wiadomo kiedy bank nie miałby powodu pobierać odsetek od zadłużenia. Po prostu cudownie.

Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Ale czego się spodziewać skoro w banku zamiast oszczędności człowiek kolekcjonuje zadłużenia? Każdy większy rachunek czy niespodziewany wydatek, którego nie da się ominąć powoduje co najmniej zahamowanie procesu wychodzenia z kredytów. Jak zwykle pozostaje zacisnąć zęby i walczyć dalej. W końcu za miesiąc znowu będzie okazja aby podjąć wyzwanie Actimela i rzucić w kierunku Allianz większą ratą.

poniedziałek, 5 września 2011

Kredyt odnawialny w mBanku spłacony

Dzisiaj w okolicach godziny 12 w południe dotarł do mBanku przelew z walutomatu i od tego momentu jestem zadłużony tylko w Allianz.

Yupiii! ^_^

Jeśli kogoś ciekawią szczegóły to wymieniłem 750 euro po kursie 4,1713 PLN za co po odliczeniu prowizji dostałem 3122,22 PLN. Dla rachunku w mBanku oznacza to plusa w wysokości 91,26 PLN.

Dzień bardzo radosny, ale na horyzoncie ciągle pozostaje ostatni dług w Allianz wynoszący obecnie 17 880 PLN. Jak już wspominałem w podsumowaniu sierpnia po zasypaniu dołka mBankowego zwiększę raty dla Allianz do około 1500 PLN (obecnie jest to 983 PLN). Potem mega rata z czternastki i będzie pozamiatane. No chyba, że jak zwykle coś się popindoli.

Tak więc co najmniej do końca roku nie nacieszę się żadnymi dodatkowymi euro, ale taki już los dłużnika prostującego swoje głupie decyzje finansowe. Za to jak już to w końcu spłacę... :)