środa, 29 grudnia 2010

PZU grozi mi windykatorem

Dziś w skrzynce na listy moja mama znalazła cztery koperty, każda zawierająca osobne wezwanie do opłacenia polisy ubezpieczeniowej samochodu. Mam czas do 19 listopada 2010 aby uregulować zaległości razem z odsetkami albo następnym razem do drzwi zapuka komornik i weźmie mi telewizor :) I pomyśleć, że parę dni temu naśmiewałem się z Pana Rysia... Z drugiej strony kojarzy mi się piosenka Piersi gdzie Kukiz śpiewał "chodzi żandarmeria koło mego domu, ale mnie nie znajdą bo ja tam nie mieszkam..."

Pojechałem od razu po te koperty bo aż mi się nie chciało wierzyć w to co mama mi czytała przez telefon. Jakie niby zaległości, jaki komornik? Przecież polisa opłacona, wszystko już załatwione w czerwcu, terminowo, przepisowo. No i faktycznie jak byk napisane, że z powodu braku reakcji z mojej strony na poprzednie wezwania do opłacenia polisy to jest ostatnie ostrzeżenie i następnym razem skontaktuje się ze mną termina... znaczy się windykator.

Zadzwoniłem do mojej agentki ubezpieczeniowej i się pytam WTF? Przecież jak poprzednim razem dostałem podobne koperty to mi powiedziała, że to przez burdel w PZU i że to wyjaśni i żebym się nie przejmował tylko olał sprawę. A tu nie dość, że najwyraźniej dalej mnie uważają za niesolidnego klienta to jeszcze mi matkę stresują.

Agentka powiedziała, że skoro znowu dostałem to wezwanie to najwidoczniej jej poprzednie zgłoszenie w centrali poszło w buroki no i najlepiej będzie jeśli jej podrzucę te pisemka razem z ksero polisy, a ona to jutro podczas wizyty w PZU dokładnie wyjaśni i upewni się, że tym razem ktoś w końcu zajarzy, że nie mam żadnych zaległości w opłatach. Umówiliśmy się na spotkanie jutro rano, a przy okazji mam dostać od niej kopię dowodu wpłaty jaką dokonała w moim imieniu zaraz po podpisaniu ze mną przedłużenia umowy w czerwcu. Tak na wszelki wypadek jakbym się komukolwiek musiał jeszcze tłumaczyć.

Szczerze mówiąc jakoś specjalnie się tą sprawą nie stresuję, bardziej mnie to drażni bo niepotrzebnie człowiekowi zawracają głowę. Zamiast sobie spokojnie siedzieć na urlopie to muszę myśleć o takich pierdołach wynikających bynajmniej nie z mojej winy. No ale taki lajf, było by za dobrze jakby tak nic krwi nie psuło.

13 komentarzy:

Unknown pisze...

Heh, dali Ci dużo czasu :P. Teraz jakaś pani z działu PR PZU powinna przysłać dobrego szampana na sylwestra ;).

Anonimowy pisze...

To dziwne, że nie opłacasz składki bezpośrednio na konto PZU tylko dokonujesz wpłaty do agentki, ja nie płacę przez pośredników

matipl pisze...

Nie pamiętam, ale chyba Twoja agenta to nie przedstawiciel PZU tylko jakaś multiAgent?

Rozumiem, że ze względu oszczędności...Bo też mnie dziwi, że nadal wszystko przez nią...jakby była księgowym ;)

grapkulec pisze...

w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałem, po prostu umawiam się z nią w wygodnym dla mnie miejscu i terminie na podpisanie umowy, dostaję polisę, daję jej kasę i zapominam o sprawie. pewnie że mógłbym sam iść do PZU i samodzielnie zrobić przelew, ale po co skoro jest pomocna dłoń oszczędzająca mi latania po mieście i placówkach ubezpieczalni?

Richmond pisze...

Jak sie zastanowic to ja zawsze kupowalam ubezp. przez agentow. Raz u lokalnej agentki, ktora znalazla mi najlepsza poliste, potem umawialam sie z nia w kolejnych latach, przychodzila do domu zalatwic wszystko. A potem u agentow w salonach samochodowych - pakiety.

A, pierwsza polise w zyciu kupilam w PZU i zaplacilam jak za zboze ;)

pamietniksknery pisze...

Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że cały czas korzystam z tego samego agenta i również to jemu przekazuje pieniadze. Nigdy sie nie zastanawiałem nad tym jak one docierają do ubezpieczyciela

Sokomaniak pisze...

A ja ze swoim skromnym doświadczeniem posiadania samochodu zawsze kupuję ubezpieczenie sam, po małym wywiadzie. W UK to proste, są strony porównujące mnóstwo ofert.

I co roku przed odnowieniem sprawdzam czy nie ma dla mnie lepszego wariantu. W tym zmieniłem ubezpieczyciela i oszczędziłem 100 (jakieś 25%).

Agenci, pośrednicy - banda pijawek, niepotrzebne ogniwo w łańcuchu pokarmowym. Moje skromne zdanie.

grapkulec pisze...

teoretycznie zgadzam się, ale praktycznie jak robiłem samodzielny wywiad i szukałem po porównywarkach to wszystkie ubezpieczalnie wychodziły koszmarnie drogo w porównaniu z tym co zaoferowała mi moja agentka. to co zapłaciłem u niej, a to co wychodziło z kalkulatorów to różnice w okolicach 1000 i więcej PLN czyli bynajmniej nie coś na co można ot tak sobie machnąć ręką.

Anonimowy pisze...

Chyba ze zapomniala wplacic tej kasy do PZU ;)

agnitz pisze...

hehehe - mój znajomy miał przypadek, że jego agent przestał wpłacać pieniądze do ubezpieczyciela i wyjechał za granicę. Sprawa zakończyła się tak, że po 2 latach musiał zapłacić "zaległe" ubezpieczenie. A swoja drogą, to agent/agentka powinny przesyłać dowód wpłaty do klienta, a klient powinien tego dowodu żądać. Agent też jest tylko człowiekiem i taki system pomógłby uniknąć powyższej sytuacji

grapkulec pisze...

dziś agentka ma mi przywieźć do pracy dowód wpłaty więc jakby co to będę miał świstek dla komornika :)

Anonimowy pisze...

@grap i ja poszlo z tym ubezpieczeniem, wszytsko juz wyjasnione ?

grapkulec pisze...

wszystko załatwione i sprawa jest zamknięta, mój telewizor może spać spokojnie :)

Prześlij komentarz