czwartek, 12 sierpnia 2010

Odwyk za dychę

W podsumowaniu lipca wspominałem, że sierpień będzie raczej ciężki finansowo. Nie to żeby dotychczas było cudownie w tej materii, ale przeważnie jednak czułem więcej wody pod kilem niż obecnie. Generalnie wychodzi na to, że mimowolnie uruchomiłem projekt konkurencyjny do "fkin five a day" i nie można go nazwać inaczej niż "fkin ten a day".

Kilka dni po lipcowej wypłacie okazało się, że w sumie na tak zwane życie zostało mi nieco ponad 300 PLN. To kasa tylko i wyłącznie na wydanie, to co zostało po rachunkach, zarezerwowaniu kwot na przewidywalne sierpniowe wydatki, których raczej nie uniknę i odjęciu piątaka codziennie przelewanego do Eurobanku. Dycha dziennie to dla mnie kiepski poziom komfortu biorąc pod uwagę, że paczka fajek kosztuje mnie 9,90 PLN. Tak wiem, jakbym rzucił palenie to bym miał komfort większy, ale nie o to chodzi.

Najpierw myślałem, że bez problemu dam radę. W końcu już jestem zaprawiony w bojach z samym sobą o każdą złotówkę. Jednak kiedy przyszło wybrać pomiędzy butelką coli, a fajkami stało się jasne, że nie ma co się oszukiwać: this is not Sparta i są dni kiedy po prostu trzeba wydać tyle ile trzeba. Z drugiej jednak strony są też takie, w których z portfela nie wychodzi mi ani złotówka. I tak jakoś się to toczy z dnia na dzień.

Dziś jest 12 sierpnia i muszę powiedzieć, że nie jest tak źle jak być mogło, na koncie ciągle powyżej 200 PLN. Czy uda mi się dotrwać do końca miesiąca bez wchodzenia na minus? Raczej nie, chociaż będę się starał nie zejść zbyt daleko pod kreskę.

Dycha dziennie dla kogoś kto jeszcze rok temu potrafił bez oporów wydać w knajpach tysiaka w tydzień to katorga, wierzcie mi. Tak szczerze mówiąc to porównując tamte czasy z obecnymi to wtedy było życie, teraz tylko smętna wegetacja. Pocieszam się, że to w słusznym celu, że po spłaceniu kredytu będzie lepiej i przyjemniej, ale jakoś nie polepsza mi to ogólnego nastroju. Nie dziwię się, że nałogowcy przeważnie wracają do swoich trucizn, życie w trzeźwości jest cholernie ciężkie.

8 komentarzy:

Richmond pisze...

Faktycznie, spadek z 1tys zl do 70zl tygodniowo na przyjemnosci, to raczej ciezka sprawa.
Wazne, zebys nie wrocil do tego po splacie kredytu i nie zaczal zadluzac sie na nowo.

Ale pomysl ile bys zaoszczedzil na rzuceniu palenia ;) A i potem na zdrowiu bedziesz do przodu.

grapkulec pisze...

w sumie to teraz jest gorzej niż na samym początku mojej przygody z oszczędzaniem i wychodzeniem z długów. szastanie pieniędzmi daje natychmiastowy zastrzyk przyjemności bo masz co chcesz bez czekania, bez wyrzeczeń. natomiast wychodzenie z dołka, spłacanie kredytów, planowanie wydatków, dorzucanie do skarbonki - to wszystko trwa tak niemiłosiernie długo i nie daje w sumie żadnej przyjemności, którą hedonista mógłby się zadowolić.

wszystko sprowadza się niestety do filozoficznego stwierdzenia, że dopóki nie zmieni mi się na dobre psychika to instynkty utracjusza będą mnie dręczyć i czasem spowodują utratę kontroli nad portfelem. nie lubię takiego psychologicznego bajdurzenia, ale ciężko mi z tym dyskutować skoro doświadczam tego empirycznie.

RO pisze...

No to teraz masz okazje poczuć się jak ktoś, kto zyje od 1 do 1... mi by się od razu przypomniały czasy studenckie, ale wtedy było inaczej ;) jako, ze od zawsze jestem malo rozrywkowy, to z 800 pln ktore mialem meisiecznie, 350 pln szło na mieszkanie, a z tego co zostało na zycie, czasami nawet 150-200 pln mi jeszcze zostawało ;] tak więc da sie wyzyc za 300 pln miesiecznie, ale fakt, co to za zycie ;)

niktwazny pisze...

"Jednak kiedy przyszło wybrać pomiędzy butelką coli, a fajkami " - obie te rzeczy są zbędne .
Ale prawdopodobnie od obu jesteś uzależniony skoro wybór 1 nich daje takie poczucie dyskomfortu.

grapkulec pisze...

@niktwazny

a jakbym miał wybierać pomiędzy nowymi butami a wizytą u dentysty to też byś powiedział, że są zbędne a ja jestem uzależniony? bo szczerze mówiąc skoro cola czy fajki to już dylemat to czy myślisz, że z poważniejszymi zakupami jest lepiej?

nie chodzi o to czy te rzeczy są zbędne czy nie, ale o to, że jestem zmuszony w ogóle dokonywać takich wyborów. przecież to są tak naprawdę pierdoły o cenach poniżej 10 PLN, każdy powinien być w stanie spełnić zachcianki na takim poziomie.

problem polega na tym, że lata życia na kredyt i rozpierniczania kasy na lewo i prawo doprowadziły mnie do tego, że teraz muszę dokonywać takich idiotycznych wyborów zupełnie jakby to były rzeczy monumentalne życiowo.

a co do uzależnień to nikt by nie palił jakby nie był nałogowcem, nie ważne czy puszcza dymka codziennie czy okazjonalnie

niktwazny pisze...

Ani papierosy ani coca-cola nie jest dobra dla twojego zdrowia . A wygodne buty lub naprawa zębów jak najbardziej.
"a co do uzależnień to nikt by nie palił jakby nie był nałogowcem,"
Właśnie jeśli byłbyś uzależniony tylko od papierosów to wybór pomiędzy coca-colą lub papierosami nie jest żadnym dylematem.

"każdy powinien być w stanie spełnić zachcianki na takim poziomie"
dlaczego każdy powinien ?

Magdalaena pisze...

@Grapkulec a Ty wydawałeś ten 1000 zł zupełnie na kredyt czy od tego czasu drastycznie spadły Ci zarobki ?

grapkulec pisze...

@Magdalaena

cała moja egzystencja była w tamtym okresie oparta na kredycie, gotówka kończyła się w okolicach 10-tego, a potem następował radosny zjazd pod kreskę za pomocą plastiku.

zdaję sobie sprawę z tego, że teraz jest cienko z kasą, ale przynajmniej nie pogłębiam dołka kredytowego i tak w sumie to nie ma co narzekać nawet jak chwilami jest cienko z drobniakami na codzienne używki. niemniej jednak gdzieś tam w środku tęskno mi za tamtą niefrasobliwością i luzem (pozornym bo okupionym ciasną pętlą długów na szyi). ale teraz jestem na drodze do luzu realnego bez kredytów i na tym trzeba się skupić i motywować.

Prześlij komentarz