Miesiąc temu maj zapowiadał się spokojnie jeśli chodzi o finanse. Poza przeglądem auta nie było żadnych koniecznych wydatków na horyzoncie. Potem niestety rozpoczęło się coś co można by określić jako reverse snowball; co chwila pojawiała się konieczność opłacenia czegoś niespodziewanego i niestety oszczędności wręcz lawinowo zaczęły znikać. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że przecież miałem do dyspozycji zwyczajową sumę na normalne, życiowe wydatki to deficyt jest dość drastyczny.
Na szczęście pieniądze przewidziane na opłatę OC/AC pozostały nienaruszone więc pod tym względem jestem zabezpieczony. Co do reszty skarbonki to z 1500 PLN zjechałem do zaledwie 265 PLN. Cudownie...
W tym momencie saldo w dbNET pokazuje 29,59 PLN więc teoretycznie jestem na plusie. Gdyby jednak doliczyć to co zeszło z oszczędności to mamy minusa na ponad 1200 PLN. Bardzo mi się to nie podoba no, ale cóż zrobić? Niby żal, ale w końcu odkładam pieniądze nie dla samego odkładania tylko właśnie na wypadek takich miesięcy kiedy niestety trzeba albo sięgnąć do skarbonki albo po kartę kredytową. Karta niby ma grace period, ale jednak jest to zadłużenie - rzecz dość niebezpieczna w rękach dłużnika walczącego z nałogiem życia na kredyt.
W maju sam się wrobiłem w kredyt odnawialny w mBanku, którym chciałem sobie podkręcić zyski z lokaty jednodniowej. Wiadomo jak się to skończyło, do mBanku poszło już pismo z rezygnacją z tego produktu.
Udało mi się jednak podjąć przynajmniej jedną rozsądną decyzję, która nieco poprawia bilans tego miesiąca. W maju rozpocząłem swoją edycję projektu 5 PLN dziennie. Dokładniej napiszę o tym w osobnej notce chociaż generalnie nie ma tu za bardzo co objaśniać. Codziennie odkładam 5 PLN i tyle. Proste jak drut.
Co się szykuje na czerwiec? Przede wszystkim opłacenie ubezpieczenia za samochód. Tutaj też przygotuję osobny wpis bo kilka dni temu PZU przysłało mi pisemko, które wprawiło mnie w lekkie zdziwienie. No i czeka mnie wpłacenie pierwszej raty kredytu do Allianz, ale to jest w budżecie. Poza tym nic większego nie widać, no ale w maju też miało być spokojnie.
Z rzeczy nie wymagających wydawania kasy to muszę odwiedzić mój ukochany Polbank i zamknąć rachunek skonsolidowanego kredytu odnawialnego. Chyba przy okazji zlikwiduję też konto bo jakoś nie zamierzam korzystać z ich usług. Niby nie są najgorsi, ale niesmak pozostał.
Nadal będę się starał wydać mniej niż mam, nadal będę się martwił tempem w jakim znikają pieniądze no i dalej będę narzekał, że mi źle. Chociaż może nie zawsze na wizji :)
The Joy of Taking Care of My Life
18 godzin temu
11 komentarzy:
A co do Polbanku, to nie lepiej kasę przeznaczoną na raty w Allianzie odkładać na koncie mocnooszczędzającym. Zawsze to będą jakieś dodatkowe grosze (złotówki) więcej.
Najważniejsze że się nie poddajesz i przesz do przodu (dobrze że nie za wszelką cenę).
Stały czytelnik
Raz na wozie, raz pod wozem - każdy w życiu ma takie momenty i nie ma się co nimi przejmować. Masz świadomość swoich finansów, a to najważniejsze w wychodzeniu z długów i generowaniu oszczędności.
Trzymam kciuki! :-)
Właśnie po to robiłeś fundusz awaryjny by z niego skorzystać z 1500 do 265 PLN lepiej zjechać niż dzwonić do PROwidenta po 1300 pożyczki.
Nie ma co rozpaczać, jak sam zauważyłeś wczesniej, lepiej korzystać z oszczednosci niż ich nie mieć i brad kredyt ;) poza tym wiem co czujesz, przez ostatnie dwa miesiące w zwiazku z hipoteka i urządzaniem mieszkania przekroczyłem swój budżet miesięczny niemal dwukrotnie, a to jeszcze nie koniec ;) ten miesiac zapowiada się jeszcze lepiej, jutro płace pierwsza rate, pozniej jeszcze czynsz za wynajmowane mieszkanie i dalsze zakupy kafelków, paneli, farb itd. obawiam się, że zanim się ze wszystkim uporam to to nawet mój fundusz awaryjny zostanie uszczuplony ;)
ale nie można się poddawać, później może być już tylko lepiej (ja się tak pocieszam ;-))
Też miałam ubezpieczone samochody w PZU, ale przeniosłam sie do Liberty Direkt, na 2 samochodach sporo zaoszczędziłam-może rozważysz innego ubezpieczyciela, myślę że kilka stówek powinno ci zostać w portfelu. Pozdrawiam
Dziwię się że likwidujesz konto w Polbanku, nic tylko otworzyć 6 kont M.O., na każde wrzucić 30,19PLN i kasować co dzień 6gr już bliżej do 5PLN dziennie. U mnie tak pracuje 12 kont "ziarko do ziarka i zbiera się miarka".
Pewnie gdyby te trzy grosze lażały na ziemi to byś je podniósł.
Nie marudz ze Ci zle - skorzystales z funduszu ale po to on jest zamiast brac kolejne kreche - popatrz na to z pozytywnego p.widzenia - glowa do gory a nie przegnebiajaca koncowka : )
Pewnie pod wpływem impulsu i chęci zysku wziąłeś kredyt odnawialny w mBanku i pewnie pod wpływem impulsu z niego zrezygnowałeś. To pozostałość po dawnym życiu na kredyt, bo pod wpływem impulsu i oślepiania człowiek się zadłuża. Widzę, że masz kartę kredytową GE Money. Zapłaciłeś już za rok korzystania z kredytu w mBanku to można było spłacić kredytową odnawialnym. Odnawialny na 14% kredytowa pewnie na 20%, różnica 6%, w skali roku, z 2700zł to około 160zł różnicy, po roku zmniejszyć kredyt odnawialny do wielkości zadłużenia by prowizja była mniejsza, chyba że udałoby Ci się spłacić cały odnawialny.
Ogólnie zamiast się zamartwiać nietrafioną decyzją wyciągnij jak najwięcej wniosków. Po wyjściu z długów pewnie więcej będzie podobnych decyzji gdyż czujność się osłabi jak będziesz na bezpiecznym gruncie. Fundusz awaryjny który się skurczył spełnił swoją rolę, nie pozwolił byś się bardziej zadłużył przy niespodziewanych większych wydatkach.
Dzięki za prowadzenie tego bloga, w dużej mierze dzięki niemu zacząłem patrzeć na swoje finanse zupełnie inaczej i przestałem się zadłużać :)
Pozdrawiam, i życzę wytrwałości.
miło mi, że kogoś inspiruję, chociaż przypuszczam, że jest to głównie na zasadzie "boże, co za debil! ja chyba jestem mądrzejszy, ale się upewnię" :)
co do karty w GE to pisałem kilka tygodni temu na temat jej oprocentowania (http://fkincredits.blogspot.com/2010/04/jakie-naprawde-mam-oprocentowanie-na.html) i spłacanie tego czymkolwiek powyżej 7% się nie opłaca.
Inaczej mi się czyta suche informacje na portalach a inaczej na blogu gdzie tekst dotyczy żywego człowieka. Twój blog najbardziej mi pasuje z tych co znalazłem bo zbliżone mamy problemy. Dopiero od połowy lutego zainteresowałem się tym tematem a od marca arkusz kalkulacyjny pilnuje moich wydatków. Wkurzam się tylko jak patrze wstecz i widzę ile kasy się rozeszło przez moją głupotę. Teraz pocieszam się zamykaniem miesiąca z coraz to mniejszym zadłużeniem :)
O Twojej karcie czytałem, niestety zapomniało mi się. Jestem świeżo po spłaceniu karty limitem i pisałem z mojego punktu widzenia.
Dla mnie jest to bardziej na zasadzie "boże, on zaczął wcześniej ode mnie, gdybym ja tak zaczął miałbym jeszcze mniejsze długi"
Trzymaj się grapkulec. Ja mam to samo i od dwóch lat staję powoli na nogi. Niestety, jak się narobi głupot to potem trzeba wszystko prostować :( Mogę coś o tym powiedzieć na swoim przykładzie - niestety :(
Prześlij komentarz